Zarządzanie pieniędzmi - Najpierw płać sobie

Płać najpierw sobie...
 Złota zasada finansów osobistych: „Płać najpierw sobie”. Uczą tego m. in. Bodo Schaffer, T. Harv Eker, Robert i Kim Kiyosaki. Dla mnie podjęcie decyzji o płaceniu najpierw sobie było początkiem przejęcia kontroli nad moimi finansami
i budowania stabilnej sytuacji finansowej. W mojej osobistej ocenie jest to bardzo ważny krok. W tym wpisie wyjaśnię dlaczego i podzielę się tym jak to wyglądało w moim przypadku.

Co to dokładnie oznacza?

W myśl tej zasady, gdy tylko przychodzą do nas pieniądze, pierwszej kolejności płacimy sobie, a następnie regulujemy wszelkie zobowiązania i rachunki. W tym miejscu jest mały kruczek. Płacenie sobie nie oznacza wydawania pieniędzy np. na swoje potrzeby czy też zachcianki. Wydając pieniądze płacimy wszystkim dookoła. Płacenie sobie oznacza przytrzymanie pewnej, określonej i stałej kwoty pieniędzy przy sobie. Płacenie sobie jest równoznaczne z odkładaniem pieniędzy i gromadzeniem kapitału.

Po co mielibyśmy to robić?

Jak pisze Bodo Schaffer: „Tak długo, jak nie masz kury znoszącej złote jajka albo maszynki do robienia pieniędzy, sam jesteś tą maszynką, niezależnie od tego ile zarabiasz”. Płacenie sobie to właśnie tworzenie takiej kury. Odkładanie pieniędzy ma sprawić, że zbudujemy sobie osłonę finansową i zaczniemy tuczyć naszą złota kurę. Jest to pierwszy krok do tego, aby odwrócić sytuację i sprawić, aby to pieniądze na nas pracowały, a nie my na pieniądze.

W takim razie ile?

Powinniśmy płacić sobie przynajmniej 10% naszych dochodów.

W jaki sposób? ===> Konto Wolności Finansowej <===

Płacimy sobie przed wszystkimi innymi wydatkami i płatnościami. T. Harv Eker mówi to bardzo dobitnie: „wolność finansowa przede wszystkim” (financial freedom first). Jeśli weźmiemy 10% z góry, bardzo możliwe, że tego prawie nie poczujemy. Natomiast gdy przyjmiemy strategię „co mi zostało”, którą stosuje  jakieś 90% ludzi, najprawdopodobniej nigdy nie zapłacimy sobie nawet mniejszej kwoty.

Jak to zrobić technicznie?

Najlepiej założyć rachunek oszczędnościowy w innym banku (podkreślę – w innym banku ;-). Wtedy najzwyczajniej w świecie te pieniądze nie będą nas korciły. Dobrym pomysłem jest też założenie zlecenia stałego na przelewanie na nasz rachunek oszczędnościowy określonej miesięcznej kwoty zaraz po otrzymaniu wypłaty.


Pięknie to wygląda, ale ja za mało zarabiam. Co miesiąc ledwo wystarcza mi do kolejnej wypłaty. Możecie mi wierzyć czy nie, ale też tak uważałam. Gdy pierwszy raz przeczytałam o płaceniu sobie, uznałam to za niemożliwe, niewykonalne i prawie za szalone, no bo przecież mnie też ledwo wystarczało do kolejnej wypłaty (albo i czasami nie wystarczało). Gdy ostatecznie podjęłam decyzję, że zacznę tak robić moje finanse były delikatnie mówiąc w opłakanym stanie. Zupełnie nie miałam pojęcia ile i na co wydaję.

Nie miałam też przekonania czy, gdy odłożę założoną kwotę na konto, to czy mi wystarczy pieniędzy do kolejnej pensji (zakładałam, że raczej nie wystarczy). Mimo to obiecałam sama sobie, że choćby nie wiem co, nie ruszę tych pieniędzy. Nie było łatwo. Czasami pod koniec miesiąca musiałam nieźle kombinować. W tej chwili płacę sobie już dwa i pół roku i mogę powiedzieć wam, że można się nauczyć żyć za 90% swojej pensji. Mam też poczucie, że moja poduszka bezpieczeństwa systematycznie się zwiększa i coraz mniej zależę od comiesięcznej wypłaty.

Podjęcie decyzji o płaceniu sobie wymagało ode mnie przestawienia swojego sposobu myślenia i odważenia się, żeby to zrobić.  Możesz wysuwać masę argumentów dlaczego to jest niemożliwe, ale dopóki sam / sama nie spróbujesz, to się o tym nie przekonasz. Co więcej, jeżeli twoja sytuacja finansowa nie jest teraz najlepsza, to prawdopodobnie raczej się też nie poprawi, jeżeli nic nie zmienisz w swoim działaniu. Trzymam za ciebie kciuki :)


---
Źródło: Blog - Droga do bogactawa